"Kawaler" nadchodzi... czy wejdzie razem z drzwiami? ; ) Czwarty album brytyjskiego multiinstrumentalisty niebawem pojawi się na półkach wielu sklepów muzycznych, może również polskich sklepów?
Patrick Wolf nie jest jeszcze zbyt rozpoznawalny w kraju nad Wisłą (myślę o rozpoznawaniu przez osoby, które interesują się muzyką, a nie o rozpoznawaniu jako takim), spróbuję więc opisać go w kilku słowach: ma dwadzieścia sześć lat, gra m.in. na gitarze, skrzypcach, wiolonczeli, pianinie, akordeonie, klawesynie, organach, harfie, ukulele i thereminie (spektrum instrumentów, którymi wprawnie włada jest o wiele szersze), pisze przewrotne teksty, które naprawdę dają do myślenia. Krytycy umówili się, że jego muzykę zaliczyć można do nurtu "folktronica", dokonuje on jednak (moim zdaniem) "bardziej złożonych" miszmaszy & trudno wepchnąć go w jakąkolwiek szufladkę.
The Bachelor wydany zostanie pierwszego dnia czerwca przez Bloody Chamber Music. Promuje go (póki co jeden) singiel zatytułowany Vulture... mam wrażenie, że artysta zrobił jednak kroczek w tył (nie mówię, że to źle) - dość podobnie grał/brzmiał kilka lat temu... może trochę bardziej "lo-fi". Szczypta akustycznych instrumentów podlana syntezatorowym sosem tworzy naprawdę gęste tło, perkusja z automatu pasuje do niego jak sztućce do obiadu (talerze nie brzmią automatycznie, ale również pasują do całości jak ulał). Na pierwszym planie hula zaś wciąż świeży, zadziorny i "zdecydowany" wokal wyspiarza. Wokal, z którym Wolf nie boi się eksperymentować - aż ciarki galopują po plecach... jestem pod wrażeniem pracy jego przepony! (albo pod wrażeniem tego, co osiągnął producent). W singlu tym maczał podobno łapki Alexander Wilke (członek nieistniejącej już formacji Atari Teenage Riot)... utwór brzmi nieźle, jednak nie urywa głowy (a liczyłem na to, że urwie - od artystów, którzy niegdyś zachwycili - wymaga się więcej). Sytuacje "ratuje" (lekko) kontrowersyjny teledysk, którego w polskiej, publicznej telewizji raczej nie ujrzymy:
Patrick Wolf o Vulture i nie tylko:
Na muzyczną dekapitację pozostaje poczekać te kilka tygodni, mam nadzieję, że pozostałe trzynaście utworów porwią mnie bardziej niż Vulture ; ).
Patrick Wolf nie jest jeszcze zbyt rozpoznawalny w kraju nad Wisłą (myślę o rozpoznawaniu przez osoby, które interesują się muzyką, a nie o rozpoznawaniu jako takim), spróbuję więc opisać go w kilku słowach: ma dwadzieścia sześć lat, gra m.in. na gitarze, skrzypcach, wiolonczeli, pianinie, akordeonie, klawesynie, organach, harfie, ukulele i thereminie (spektrum instrumentów, którymi wprawnie włada jest o wiele szersze), pisze przewrotne teksty, które naprawdę dają do myślenia. Krytycy umówili się, że jego muzykę zaliczyć można do nurtu "folktronica", dokonuje on jednak (moim zdaniem) "bardziej złożonych" miszmaszy & trudno wepchnąć go w jakąkolwiek szufladkę.
The Bachelor wydany zostanie pierwszego dnia czerwca przez Bloody Chamber Music. Promuje go (póki co jeden) singiel zatytułowany Vulture... mam wrażenie, że artysta zrobił jednak kroczek w tył (nie mówię, że to źle) - dość podobnie grał/brzmiał kilka lat temu... może trochę bardziej "lo-fi". Szczypta akustycznych instrumentów podlana syntezatorowym sosem tworzy naprawdę gęste tło, perkusja z automatu pasuje do niego jak sztućce do obiadu (talerze nie brzmią automatycznie, ale również pasują do całości jak ulał). Na pierwszym planie hula zaś wciąż świeży, zadziorny i "zdecydowany" wokal wyspiarza. Wokal, z którym Wolf nie boi się eksperymentować - aż ciarki galopują po plecach... jestem pod wrażeniem pracy jego przepony! (albo pod wrażeniem tego, co osiągnął producent). W singlu tym maczał podobno łapki Alexander Wilke (członek nieistniejącej już formacji Atari Teenage Riot)... utwór brzmi nieźle, jednak nie urywa głowy (a liczyłem na to, że urwie - od artystów, którzy niegdyś zachwycili - wymaga się więcej). Sytuacje "ratuje" (lekko) kontrowersyjny teledysk, którego w polskiej, publicznej telewizji raczej nie ujrzymy:
Patrick Wolf o Vulture i nie tylko:
"It's like the song Oblivion, [...] Oblivion is not a ride at Alton Towers. It's a place of pure darkness that I was in... a place of nothing - no feeling, no love, no light - nothing. I was in that place where I wanted to feel nothing, and for a while I didn't want to think, or kiss anyone, or create anything, and that's a lot of the theme of the album. And yet it's better to have been there, when a lot of people surround themselves with things that are safe so that they never feel that. Now I say 'fuck you, oblivion' - now I want to love and embrace and feel happiness!"
"After three albums I felt I was back to exploring myself, and those albums are similar in that they're both about survival and confidence. By the end of writing The Bachelor I felt really confident about myself, just as confident as I felt after writing Lycanthropy."
"My touchstone is often thinking of myself at school in the toilets with my Walkman, hiding from the conservative establishment around me, and waiting for class to be over so I could run home. I'd be listening to people like Pulp, The Pixies, Bjork... I used to read a lot into their lyrics, and everything that gave me the impression that this conservative establishment could be overcome by just being yourself."
"I'm not actively trying to be that person... I just work and I create. It's not my responsibility what other people make of it. If I thought about it too much and I thought about the consequences it would all go wrong. My main concern is whether I am doing my creativity justice, that's all I worry about and everything else will follow."
"It's always the time that people have least money that they have more need for creativity. During the Blitz there were burlesque performances in the Tube."
"I've taught myself to be a lot more free with my body now, a lot more communicative. I actually recorded myself performing last year in order to work out what the audience sees when they see me on stage. I wondered it was like from the audience perspective, and it was very disappointing. I said to myself 'This is really boring, Patrick you need to try harder!' I was my own Simon Cowell that day. 'What are you doing with your hands, why are they flapping all over the place?' I would be a fool not to want to do better."
"So I booked myself into a dance studio and recorded myself dancing, and now I am really performing what I feel. In my head I think of Kate Bush... someone who was the champion of expressive performance... that thing of expressing your body in the same way you would express yourself through writing a song. And of course she took all those ideas from opera. Madonna was the next one to pick up the chalice of the headset mic and that kind of full-on performance. I am using it specifically because it's a dream of mine specifically to do a headset mic performance. Being able to walk anywhere on the stage is great and I like to move all the time."
"That's great... I'm a modernist and I embrace that. To be compared to Christina Aguilera - I take it as a huge compliment."
Na muzyczną dekapitację pozostaje poczekać te kilka tygodni, mam nadzieję, że pozostałe trzynaście utworów porwią mnie bardziej niż Vulture ; ).