2009 ■ 8 Breaths
Lista utworów:
01. Przy zgaszonych światłach jest mniej niebezpiecznie
02. Natura jest dziwką
03. Przyjdź ochlapany błotem (przyrzekam, że nie mam pistoletu)
04. Nie musimy się rozmnażać
05. Jestem bardzo brzydki, ale nic nie szkodzi, bo ty też jesteś...
06. Pozwól mi przyciąć twe brudne skrzydełka
07. Kiedy byłem kosmitą, kultury nie były opiniami
08. Bez zatrutego jabłka
09. Będę dalej walczył z zazdrością (aż kurwa zniknie)
10. Prędzej wolałbym umrzeć niż być cool
11. Znów zaszantażowali czarną owcę
12. Żywię się trawą i zaciekami z sufitu
13. Bystry i wyrazisty - taki jestem, bo umarłem
Podobno nie należy zaczynać od żartu, zacznę więc może całkiem poważnie...
Oczywistym jest to, że dużo lepiej jest słuchać muzyki, niż o niej mówić, pisać lub czytać... gdyby jednak obcowanie z jakąkolwiek sztuką ograniczało się do prostej implikacji pomiędzy dziełem a odbiorcą, sztuka ta byłaby według mnie mało warta... albo inaczej: nie(do końca)wykorzystana.
Postanowiłem założyć tego bloga dlatego, że:
■ poczułem potrzebę obnażenia moich wrażeń (co poniekąd wynika z akapitu, który widnieje piętro wyżej). Mam nadzieję, że w zamian za moją szczerość, którą tu i teraz deklaruję, otrzymam co jakiś czas szczyptę konstruktywnej krytyki.
■ krew mnie zalewa gdy widzę tego raka, co zżera blogosferę. Dziwi mnie to, że coraz więcej osób wędruje ku krainie "akcji-segregacji". Nie wiem, czy to kwestia popytu na durną pychę, czy może jakaś forma dowartościowania się... do czego konkretnie piję? Ano do tego, że masy masowo mieszają z błotem wszystko to, co rozłożyło skrzydła i stało się popularne. Czy nie należy się cieszyć z tego, że artyści dzięki swojej ciężkiej pracy przechodzą na tzw. zawodowstwo? Przy okazji takich dywagacji zawsze używam pewnego przykładu... American Idiot, album ten wyniósł zespół Billie'ego Joe Armstronga na wyżyny... i bardzo dobrze {oklaski}. Żyjemy w świecie pomieszania pojęć... często karmimy się tłustymi opiniami, potrafimy rozmawiać o tym, czego nie znamy... mylimy komercjalizację z popularnością. Komercjalizacja sztuki zaczyna się jeszcze przed jej stworzeniem... "hipotetyczne dzieło" od zarodka nastawione jest na zysk - kosztem jakości i niezależności. Czy zespół Lao Che stał się gorszy, dlatego, że osoby wchodzące w jego skład zaczęły utrzymywać się z muzyki? (Pomijam fakt, że trudno będzie im nagrać coś, co "przebije" ich drugi krążek... sam Spięty stwierdził to kiedyś w wywiadzie, jeśli uda mi się ów tekst wygrzebać, to albo podam źródło, albo wrzucę skan). Czy pogniewałem się na jedną z moich ulubionych polskich kapel (Farben Lehre) za to, że są mniej więcej 10.000 x bardziej rozpoznawalni niż wtedy kiedy zaczynałem ich słuchać (bodajże 9 lat temu)? Wręcz przeciwnie - jestem naprawdę uradowany z tego, że udało im się wybić, że od kilku lat grają po około 100 koncertów rocznie, że ciągle tworzą muzykę, która mówi mi coś o tym, co mnie otacza...
Póki co tak po macoszemu... zarówno o Nirvanie, o Green Day jak i o pozostałych kapelach, których nazwy padły w tej notce postaram się jeszcze coś naskrobać... treść tego posta może się też nieznacznie zmienić... późno już, a ja muszę wstać skoro świt (za 3h z ha-ha-haczykiem). Z czasem będę się starał uzupełniać notki dodatkowymi zdjęciami, linkami, rozwinięciami poszczególnych myśli.
■ zamierzam trzymać się jednej (rozbudowanej) zasady: będę kierował się tylko i wyłącznie moimi wewnętrznymi zasadami (nigdy nie byłem zwolennikiem demokracji). Notki pojawiać się będą w różnej częstotliwości. Chcę pisać zarówno o tym co jest, o tym co było i o tym co będzie. Większość tekstu dotyczyła będzie szeroko pojętej muzyki (muzyka obecna jest nawet w książkach, trzeba mieć tylko oczy i uszy szeroko otwarte).
■ chciałbym stworzyć "alternatywę" od tekstów pokroju: "Arctic Monkeys sucks... Coldplay sucks... The Cure sucks... The Killers sucks... Muse sucks... The Rasmus sucks...". Recenzje nakropione artefaktami wyssanymi z małego palca u nogi (bo przecież szkoda czasu na kilkakrotne przesłuchanie albumu, albo na ruszenie zadka z krzesła i wybranie się na koncert) możecie sobie drodzy redaktorzy wsadzić w... w trampki.
■ w muzyce nie zawsze odkrycie kolejnej Ameryki jest najważniejsze. Podobnie jest chyba w grach komputerowych. No bo czy kolejna część gry o dwudziestu dwóch mężczyznach biegających po zielonej trawie za skórzaną kulą wypełnioną powietrzem... tak bardzo różni się od swojej poprzedniczki? Nie... a zdarza się, że zabawa jest naprawdę przednia ; ).
Oczywistym jest to, że dużo lepiej jest słuchać muzyki, niż o niej mówić, pisać lub czytać... gdyby jednak obcowanie z jakąkolwiek sztuką ograniczało się do prostej implikacji pomiędzy dziełem a odbiorcą, sztuka ta byłaby według mnie mało warta... albo inaczej: nie(do końca)wykorzystana.
Postanowiłem założyć tego bloga dlatego, że:
■ poczułem potrzebę obnażenia moich wrażeń (co poniekąd wynika z akapitu, który widnieje piętro wyżej). Mam nadzieję, że w zamian za moją szczerość, którą tu i teraz deklaruję, otrzymam co jakiś czas szczyptę konstruktywnej krytyki.
■ krew mnie zalewa gdy widzę tego raka, co zżera blogosferę. Dziwi mnie to, że coraz więcej osób wędruje ku krainie "akcji-segregacji". Nie wiem, czy to kwestia popytu na durną pychę, czy może jakaś forma dowartościowania się... do czego konkretnie piję? Ano do tego, że masy masowo mieszają z błotem wszystko to, co rozłożyło skrzydła i stało się popularne. Czy nie należy się cieszyć z tego, że artyści dzięki swojej ciężkiej pracy przechodzą na tzw. zawodowstwo? Przy okazji takich dywagacji zawsze używam pewnego przykładu... American Idiot, album ten wyniósł zespół Billie'ego Joe Armstronga na wyżyny... i bardzo dobrze {oklaski}. Żyjemy w świecie pomieszania pojęć... często karmimy się tłustymi opiniami, potrafimy rozmawiać o tym, czego nie znamy... mylimy komercjalizację z popularnością. Komercjalizacja sztuki zaczyna się jeszcze przed jej stworzeniem... "hipotetyczne dzieło" od zarodka nastawione jest na zysk - kosztem jakości i niezależności. Czy zespół Lao Che stał się gorszy, dlatego, że osoby wchodzące w jego skład zaczęły utrzymywać się z muzyki? (Pomijam fakt, że trudno będzie im nagrać coś, co "przebije" ich drugi krążek... sam Spięty stwierdził to kiedyś w wywiadzie, jeśli uda mi się ów tekst wygrzebać, to albo podam źródło, albo wrzucę skan). Czy pogniewałem się na jedną z moich ulubionych polskich kapel (Farben Lehre) za to, że są mniej więcej 10.000 x bardziej rozpoznawalni niż wtedy kiedy zaczynałem ich słuchać (bodajże 9 lat temu)? Wręcz przeciwnie - jestem naprawdę uradowany z tego, że udało im się wybić, że od kilku lat grają po około 100 koncertów rocznie, że ciągle tworzą muzykę, która mówi mi coś o tym, co mnie otacza...
Póki co tak po macoszemu... zarówno o Nirvanie, o Green Day jak i o pozostałych kapelach, których nazwy padły w tej notce postaram się jeszcze coś naskrobać... treść tego posta może się też nieznacznie zmienić... późno już, a ja muszę wstać skoro świt (za 3h z ha-ha-haczykiem). Z czasem będę się starał uzupełniać notki dodatkowymi zdjęciami, linkami, rozwinięciami poszczególnych myśli.
■ zamierzam trzymać się jednej (rozbudowanej) zasady: będę kierował się tylko i wyłącznie moimi wewnętrznymi zasadami (nigdy nie byłem zwolennikiem demokracji). Notki pojawiać się będą w różnej częstotliwości. Chcę pisać zarówno o tym co jest, o tym co było i o tym co będzie. Większość tekstu dotyczyła będzie szeroko pojętej muzyki (muzyka obecna jest nawet w książkach, trzeba mieć tylko oczy i uszy szeroko otwarte).
■ chciałbym stworzyć "alternatywę" od tekstów pokroju: "Arctic Monkeys sucks... Coldplay sucks... The Cure sucks... The Killers sucks... Muse sucks... The Rasmus sucks...". Recenzje nakropione artefaktami wyssanymi z małego palca u nogi (bo przecież szkoda czasu na kilkakrotne przesłuchanie albumu, albo na ruszenie zadka z krzesła i wybranie się na koncert) możecie sobie drodzy redaktorzy wsadzić w... w trampki.
■ w muzyce nie zawsze odkrycie kolejnej Ameryki jest najważniejsze. Podobnie jest chyba w grach komputerowych. No bo czy kolejna część gry o dwudziestu dwóch mężczyznach biegających po zielonej trawie za skórzaną kulą wypełnioną powietrzem... tak bardzo różni się od swojej poprzedniczki? Nie... a zdarza się, że zabawa jest naprawdę przednia ; ).
http://jazziolodupeczki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń